Gdzie Jest Moja Motywacja? cz. III
Gdzie jest moja motywacja? Część III: Jak utrzymać motywację w 4 krokach
Uff wiem, długo mnie nie było, ale… to wszystko dlatego, że się po prostu zmotywowałam! Nie wiem, czy bardziej wpłynęło na mnie przeczytanie kilku wartościowych książek o motywacji (między innymi Mit Motywacji autorstwa Jeffa Hadena), czy rozmowa z rewelacyjną Ewą Stellmach, Coachem Mentalnym pracującym z kadrą sportową. Jak do tego doszło? Sama nie wiem! Jakiś czas temu zupełnie spontanicznie wzięłam udział w konkursie organizowanym przez Ewę i Marka Jankowskiego – autora podkastu Mała Wielka Firma (jeżeli nie słuchasz – proszę Cię, natychmiast to zmień! 😉) i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu (a może i przeznaczeniu) – wygrałam go.
Kilka dni temu odebrałam swoją nagrodę, jaką była indywidualna sesja coachingowa z Ewą. Zgodnie ze starym (rzekomo chińskim, ale tego pewna nie jestem) powiedzeniem: mistrz się znajdzie, kiedy uczeń jest gotowy, sesja odbyła się dokładnie w takim momencie mojego życia i mojej działalności, że myślę, że właśnie teraz przyniosła mi więcej korzyści niż byłoby to w jakimkolwiek innym momencie. Po fakcie zrozumiałam, że ja naprawdę bardzo tej sesji potrzebowałam. Nakręcona pozytywną energią, przemyśliwszy to i owo przestałam odkładać pewne kroki na później (tak tak, szewc bez butów chodzi – również mam parę swoich trupów upchanych pod łóżkiem 😉), ograniczyłam swoje dotychczasowe mydło i powidło, oraz zabrałam się aktywnie za tworzenie zupełnie nowej, mocno skoncentrowanej marki rękodzielniczej. Mimo, że w zasadzie wszystko się jeszcze buduje, tym razem nie będę czekała na “najodpowiedniejszą chwilę”, fajerwerki i moment, aż mój perfekcjonizm zostanie w pełni zaspokojony i już teraz zaproszę Cię do odwiedzenia mojej strony na Facebooku oraz Instagramie.
Powiem Ci tylko w sekrecie, że swoimi ostatnimi działaniami udowodniłam właśnie tezy, które za autorem Mitu Motywacji wysnuwałam w dwóch poprzednich wpisach. Krótko mówiąc, nareszcie się zabrałam i po prostu zrobiłam coś, do czego zbierałam się już od wielu tygodni, zawsze znajdując cokolwiek, co magicznie stawało mi na drodze. Jak się zmotywowałam? Po prostu zaczęłam. Ot co. Tak naprawdę wystarczyło mi zaledwie kilka minut od momentu rozpoczęcia całego procesu, żebym wsiąkła bez pamięci na prawie tydzień! Co więcej – dokładnie tak, jak było to napisane w książce – motywacja pojawiała się i rosła stopniowo w miarę stawiania kolejnych kroków.
Czy nie o tym właśnie mówiłam ostatnio? Tak. To naprawdę działa… Powiem więcej. Dziś zastanawiam się, co u licha mnie do tej pory blokowało… Wystarczyło tak naprawdę jedynie ZACZĄĆ.
TEMAT BRAKU MOTYWACJI wyczerpałam już chyba należycie w dwóch poprzednich wpisach. Zasadniczo mogłabym już skończyć, ale pozostał mi jeszcze jeden kluczowy element opisany obszernie przez Jeffa Hadena, który chciałabym poruszyć. Zagadnienie o którym powiem w tym ostatnim wpisie z serii, to kilka złotych rad mówiących o tym jak skutecznie oszukać swoją blokującą podświadomość, dobrze się uzbroić na tyle, żeby nie dać się znienacka zaatakować przez złowieszczy spadek motywacji oraz brak zapału do działania. Autor książki podaje kilka praktycznych wskazówek, które nie dość, że pozytywnie wpłyną na naszą koncentrację, efektywną pracę w skupieniu i osiągnięcie najlepszych rezultatów w jak najkrótszym czasie, ale również zapobiegną naturalnym, fizjologicznym czynnikom, które negatywnie wpływają na odczuwany przez nas poziom motywacji.
Nie ukrywam, że ten artykuł nie jest panaceum na całe zło i sposobem na ruszenie Cię z kanapy wtedy, jeżeli Ty zaprzesz się z całych sił i zaweźmiesz, żeby nie kiwnąć palcem. Mówiąc wprost – jeżeli postanowisz sobie, że nie drgniesz nawet o krok, to oczywiście, że tak będzie. Żaden artykuł blogowy, żadna książka, czy nawet sesja coachingowa z profesjonalistą nie wykona roboty za Ciebie. Głęboko wierzę, że kluczowym elementem ma tutaj ruszenie z miejsca i rozpoczęcie. Możesz skorzystać z metody trzech minut, która na mnie działa cudownie. Czym jest zasada trzech minut? Mówiłam o niej w poprzednim wpisie, ale przypomnę: Jest to sposób, w którym postanawiasz sobie, że wstaniesz właśnie teraz i rozpoczniesz realizację swojego działania, oraz że będziesz to robić jedynie przez 3 minuty. Brzmi przerażająco? Wcale! Przecież to zaledwie chwila. Czy Twoja podświadomość wie, co knujesz? Nie wie – Twoja podświadomość nie czyta mojego bloga i słucha tylko tego, co jej powiesz. Powiedz jej więc: Dawaj, tylko przez 3 minuty. No dalej, rusz się! Zabierasz się do działania, mijają trzy minuty, a potem kolejne trzy i następnych trzydzieści. A Ty już nie możesz się oderwać. Spróbuj… Brzmi banalnie, ale dotąd nie znalazłam skuteczniejszej metody na efektywne realizowanie swojej listy zadań.
No dobra, ruszyliśmy więc zaczęliśmy działanie… i co dalej? Spójrzmy jakie tipy ma dla nas Haden:
1. Ucieknij przed światem
Niby nic odkrywczego – każdy wie, że najlepiej pracuje się wtedy, kiedy nikt i nic nam nie przeszkadza. Może banalne, ale i tak nie mogłabym tego nie przypomnieć:
- Zaplanuj sobie jeden dzień, poinformuj rodzinę i bliskich, że Cię nie ma, wyłącz telefon i messengera.
Mi w tym miejscu z pomocą przychodzi aplikacja Forest. Ustawiam sobie ją na najdłuższy możliwy czas (w tej chwili jest to 120 minut) i od momentu uruchomienia jej rośnie mi wirtualne drzewo – pod warunkiem, że mu nie przeszkadzam. Jeżeli tylko się zapomnę i odblokuję ekran telefonu, wyskakuje mi ostrzeżenie po którym mam kilka sekund, aby karnie zablokować go z powrotem i powrócić do pracy. Jeżeli tego nie zrobię – drzewo umiera. Co więcej, aplikacja współpracuje ze sponsorami, którzy na pewnym pułapie sadzą prawdziwą (!!!) sadzonkę drzewa w zamian za zgromadzone przez Ciebie punkty. Szczerze, mam nadzieję, że to prawda, ale nawet jeżeli tak by nie było – sama świadomość, że przeze mnie umarło drzewo (nawet jeśli wirtualne) jest tak przygnębiająca, że skutecznie odwodzi mnie od używania telefonu przez określony czas. Głupie? Być może – nie mówię, że nie (sama się z siebie śmieję, jak o tym pomyślę), ale jeżeli skuteczne to co za różnica? - Zaplanuj, że będziesz pracować naprawdę długo. Co ciekawe – im dłuższy blok pracy i skupienia masz przed sobą, tym rzadziej patrzysz na zegarek i mniejszą masz skłonność, aby się zdekoncentrować (pisał o tym także Cal Newport w książce „Praca Głęboka”).
- Zacznij o nietypowej porze. Podobnie jak z podróżą, w którą wyruszasz w środku nocy, nie masz pojęcia kiedy minęły Ci jej pierwsze godziny, tak samo szybko zleci Ci czas pracy jak zaczniesz ją o zupełnie nietypowej dla siebie godzinie. Być może zaczniesz działać nad ranem? A może dla odmiany zrobisz to w nocy? Pułapka tkwi w tym, że jeżeli zwykle tak pracujesz – to nie zadziała. Jeżeli często siedzisz w pracowni do późnych godzin nocnych, dla twojego mózgu nie będzie to nic odbiegającego od normy i czas będzie ci upływał tak samo jak zwykle. W tym właśnie szkopuł, żeby wziąć samego siebie z zaskoczenia. Dzięki takiemu małemu oszustwu, nawet się nie spostrzeżesz, że połowę pracy masz już za sobą.
2. Bądź przezorny
- Czy masz pracować bez przerw? Ależ nie! To by było nieludzkie (i na pewno nie motywujące). Warto jednak, abyś te przerwy zaplanował. Nie tylko to kiedy je zrobisz (o tym powiem również za chwilę), ale również jak je spędzisz. Postaraj się, żeby to, czym zajmiesz się w przerwie od pracy było budujące i dodawało ci energii a nie ją z ciebie wysysało. Krótki spacer na świeżym powietrzu? Doskonały pomysł. Przeczytanie krótkiego (i koniecznie wcześniej wydrukowanego) artykułu – super. Kilka minut aktywności fizycznej czy medytacji również dobrze ci zrobi… Pomyśl jak najbardziej lubisz ładować swoje baterie. Unikaj jednak czytania i oglądania filmików online lub wchodzenia na media społecznościowe. To wciąga, bardzo pochłania uwagę (nawet po wylogowaniu się wciąż będziesz mieć w głowie myśl, że jeszcze coś powinieneś zobaczyć), a po takiej sesji czujesz się tak naprawdę bardziej zmęczony niż wcześniej. Ah, i nie daj się zwieść potrzebie bezczynnego poleżenia w ramach swojej przerwy… Wystarczy zaledwie kilka minut bezczynności, aby twój mózg zbojkotował jakąkolwiek próbę dalszej pracy.
- Przecież to oczywiste, że w ciągu długich godzin pracy nagle najdzie Cię ochota na kawę albo przekąskę. Zaplanuj to wcześniej. Już przed rozpoczęciem działania przygotuj sobie coś do zjedzenia i ogranicz zaparzanie kawy do wciśnięcia jednego przycisku. Ogranicz czas oderwania się od pracy do minimum.
- Nie czekaj na pusty bak.
Z energią do działania jest jak z paliwem, albo… z wodą. Jeżeli czekasz aż zachce ci się pić – oznacza to, że twój organizm jest już odwodniony. Jeżeli poczekasz aż skończy ci się paliwo, najpewniej staniesz gdzieś w szczerym polu nie wiedząc co dalej. Dokładnie tak samo jest z energią. Pomijając to, że każdy z nas ma jej ograniczone zasoby, mamy też pory dnia, kiedy energii w nas jest mniej lub więcej. Niestety nie działa to u wszystkich identycznie, więc nie powiem ci jak to akurat będzie w twoim przypadku – musisz to zaobserwować. Czy lepiej pracuje ci się rano? Czy tuż po śniadaniu, czy wręcz przed świtem? A może późnym wieczorem, kiedy już wszyscy domownicy pójdą spać? Zaobserwuj siebie i wybierz taki czas, w którym będziesz najbardziej produktywny.
Tak czy inaczej, nawet jeżeli wybierzesz najlepszy czas na pracę w ciągu doby, nawet jeżeli będziesz tryskał energią do działania – w pewnym momencie zaczniesz odczuwać jej spadek. Jak tego uniknąć?
Haden mówi, że cała sztuka w tym, żeby zasilać energię nie wtedy, kiedy zacznie jej brakować, ale chwilę wcześniej. Przygotuj sobie zawczasu zdrową przekąskę i zjedz ją tuż po tym, jak przestaniesz czuć się najedzony. Dokładnie – nie wtedy, kiedy zaczniesz być głodny. Wtedy prawdopodobnie będzie już za późno. Postaw sobie pod ręką butelkę z wodą i popijaj ją małymi porcjami przez cały dzień. Ustal sobie, że na jakimś etapie (np. Po godzinie lub dwóch) zrobisz sobie 5 minut przerwy na rozciągnięcie kręgosłupa i wyprostowanie stawów. Nie czekaj, aż zaczną cię boleć. Bądź o krok przed swoją potrzebą. Nie czekaj, aż zgłodniejesz. Nie siedź bez ruchu aż zacznie cię boleć ciało. Nie czekaj aż zmarzną ci stopy… Jeżeli cokolwiek zacznie ci doskwierać albo dokuczać – poziom twojej motywacji spadnie i nie wróci nawet, kiedy zażegnasz niewygodę. Staraj się przewidzieć pewne problemy zanim się pojawią i zadziałać z wyprzedzeniem.
3. Zawczasu przygotuj marchewki
- Wydziel pomoce motywacyjne.
Wypisz w punktach co pomaga ci w pracy i skupieniu. Co składa się na idealne warunki pracy sprzyjające twojej produktywności? Czy jest to jakiś konkretny rodzaj muzyki? Może zapach ulubionej kawy, albo ziół w ulubionym kubku? A może jakaś przekąska? Każdy z nas podświadomie tworzy rytuały. Układa narzędzia w odpowiedni sposób, włącza konkretny rodzaj oświetlenia i tworzy sobie całe sprzyjające środowisko. To wszystko działa motywująco i… przestajemy to dostrzegać, kiedy tylko motywacja nam spada. A jakby wszystkie te czynniki potraktować jak małe zastrzyki motywacji i zacząć je sobie dozować zamiast przyjąć wszystkie od razu? Autor Mitu Motywacji sugeruje, żeby zacząć pracę bez wszystkich tych „pomocy” z zewnątrz. Kiedy tylko poczujemy, że motywacja nam nieco opadła – wtedy warto sięgnąć po jeden z takich motywacyjnych wyzwalaczy (o wyzwalaczach pisałam więcej w artykule „12 hamulców twojego sukcesu”). Jeżeli dany element został wielokrotnie zakotwiczony w twoim umyśle, jako coś, co towarzyszy owocnej pracy pełnej zaangażowania – najprawdopodobniej zadziała tu tzw. warunkowanie, dzięki któremu podobnie jak w przypadku psów Pawłowa, odczujesz przypływ motywacji do działania. Czy to działa? Szczerze mówiąc sama jestem tego ciekawa (do tej pory nie miałam okazji wypróbować tej teorii). Jeżeli udałoby ci się spróbować i napisać mi czy to się u ciebie sprawdza, byłoby super!
4. Przerywaj pracę kiedy masz największą wenę
- Kończ zanim skończysz. Ha! No przyznam, że to akurat jest dla mnie bardzo odkrywcze! Osobiście nie znoszę przerywać czegoś przed ukończeniem. Ugh znasz to uczucie? Kiedy jesteś na finiszu, tuż tuż przed końcem i… na przykład nagle brakuje ci materiałów, żeby ukończyć swoje dzieło. Zabrakło ci pięciu centymetrów tasiemki. Choćbyś nie wiem jak się starał, nie wyskrobiesz już tyle preparatu, aby starczyło ci na pokrycie i wykończenie pracy. Jestem pewna, że przynajmniej raz znalazłeś się w takiej sytuacji. I co wtedy czułeś? Ja w takich sytuacjach prawie spać nie mogę – cały czas myślę o tym, że czegoś nie skończyłam. Jestem zła i pobudzona. Z samego rana jadę dokupić to, czego potrzebuję, wracam jak najszybciej i nie mogę się wprost doczekać, żeby usiąść i kontynuować tam, gdzie przerwałam.
Czy to nie jest klucz?
Jeżeli chcemy utrzymać motywację (szczególnie w trakcie większego projektu), warto powstrzymać się przed ukończeniem etapu – najlepiej w jakimś kulminacyjnym momencie. Przyznam, że to może być trudne i pewnie niejedną osobę wkurzy, ale… gwarantuję, że motywacja do tego, żeby wrócić do pracy nie osłabnie nawet na chwilę.
To tyle, jeśli chodzi o temat motywacji. Jakbym miała w kilku słowach podsumować tą serię, sprowadziłabym wszystko do trzech prawd:
- zacznij, a motywacja przyjdzie potem,
- po prostu rób co robisz, a perfekcja (i motywacja) pojawi się z czasem,
- pozwól, aby Twoją pracą kierował Twój umysł, a nie układ pokarmowy czy hormonalny: przewiduj potrzeby, znajdź sprzyjające warunki, a jak trzeba to sam siebie oszukaj. Jak osiągniesz swój cel – na pewno nie będziesz miał sobie tego za złe…
Żegnam się z Tobą na dziś, jednocześnie zapraszając Cię do tego, abyś wspólnie z uczestnikami grupy Mój Biznes Rękodzieło (i ze mną oczywiście) zmotywował się do utworzenia i uporządkowania swojego rękodzielniczego profilu na Instagramie. Już we wrześniu, na grupie zmierzymy się z nim we wspólnym wyzwaniu. Nie przegap tego rewelacyjnego wydarzenia! Wspólnie osiągniemy dużo więcej!
Czy mogę liczyć na Twoją obecność?