12 Hamulców Twojego Sukcesu

12 Hamulców które nie pozwalają ci osiągnąć sukcesu

 

Zabierając się do tworzenia tego artykułu myślałam bardzo intensywnie nad tym od czego powinnam zacząć swoją przygodę z blogowaniem. Nie ukrywam, że marzyłam o własnym blogu od dawna (nawet kiedyś miałam pewien “epizod”, ale skończył się chyba szybciej, niż zaczął). Tak na prawdę mam już całą długą listę tematów, które zapisuję od dawna. Okazało się jednak, że wybór tego właściwego tematu “na start” nie jest wcale taki oczywisty…

Może powinnam się przedstawić? Zrobić jakiś wpis powitalny? Wiecie, takie “Hello World” jakie wypada zrobić na początku… No i tak pisałam i kasowałam, próbowałam, zaczynałam od nowa, aż w końcu zdecydowałam, że jak zwykle – zrobię to inaczej. Chcę zacząć od razu od konkretnego wpisu, od wartości jaką – mam nadzieję – w nim odnajdziesz. Chciałabym od samego początku pozapalać lampki w twojej głowie i dać ci do myślenia. Chciałabym dorzucić swój kamyk do ogródka twojej działalności, albo – jak to ujmuje pewna bliska mi osoba – wbić piórko w twoje skrzydło. 

O czym więc dziś będzie? O sukcesie. Oczywiście miarę sukcesu każdy ma inną – na ten temat  nie śmiałabym polemizować. Odważę się  jednak stwierdzić, że pewne zjawiska – szczególnie jeżeli mówimy o tych ograniczających – są naprawdę uniwersalne. Nie tylko dotyczą one działalności rękodzielników, ale w gruncie rzeczy mogą dopaść każdego przedsiębiorcę i są bardzo powszechne. W tym artykule podzielę się z tobą listą dwunastu czynników, które każde osiągnięcie spowolnią, albo nawet zablokują…

 

Hamulec nr 1

Nie wiesz, gdzie jest twój cel

 

Nie prowadzę co prawda żadnych badań czy statystyk, ale jestem całkowicie pewna, że to jest właśnie powód, który najczęściej uniemożliwia dotarcie do … no właśnie. Nawet nie wiadomo jak skończyć to zdanie. Do celu? Ale jak można dotrzeć do celu jeżeli nawet nie wiesz, gdzie zmierzasz? 

Cel to nie to samo, co mgliste marzenie. Jeżeli postanowisz wybrać się „gdzieś na południe Kanady” i nawet w tamtym kierunku będziesz konsekwentnie zmierzał, to dojedziesz… gdzieś tam, nie wiadomo właściwie gdzie, jak i kiedy. Ostatecznie jak coś ci wypadnie po drodze, to nawet nie jest do końca pewne, czy w ogóle dotrzesz tam, gdzie pierwotnie zamierzałeś. To jest zbyt luźne i niezobowiązujące, żeby mogło zakończyć się konkretnym efektem.  Twój cel musi być absolutnie konkretny, określony i możliwy do zmierzenia. Żeby go zrealizować, musisz sprecyzować wszystkie jego parametry.

A co się dzieje, jeżeli takiego celu nie masz?

Kręcisz się w kółko

Jestem przekonana, że doskonale wiesz, o czym mówię. Ile razy chciałeś „coś” osiągnąć, ale nie do końca to sprecyzowałeś? Na pewno robiłeś wszystkiego dużo, szukałeś w internecie kolejnych inspiracji, podglądałeś co robią inni, próbowałeś to wszystko wdrożyć… Tysiąc zadań, setki list do odhaczania, burza pomysłów i morze działań. Dmuchasz tak tą parę w gwizdek z całych sił i oszukujesz sam siebie, że robisz coś wartościowego… Po kilku dniach (albo tygodniach, jeżeli wytrzymałeś taki tryb życia) budzisz się pełen frustracji, bo jesteś już absolutnie wykończony, a na drodze do twojego sukcesu i spełnienia nie przesunąłeś się ani o krok.

 
Nie wiesz, kiedy to już

Na swojej drodze (zarówno zawodowej jak prywatnej) spotykam mnóstwo osób, które czują niedosyt i niezadowolenie ze swoich osiągnięć w jakiejś dziedzinie. Kiedy proszę je, żeby opowiedzieli mi w jakim miejscu na swojej drodze byli kolejno dziesięć, pięć lat a nawet rok temu i  porównali do tego, gdzie są teraz, ich oczy nagle nabierają blasku. Nagle dostrzegają czego dokonali i powoli zaczynają czuć się z siebie dumni…

Czy nie byłoby łatwiej i przyjemniej, gdyby już na początku mieli sprecyzowany cel do którego zmierzają, a jeszcze lepiej – konkretne punkty na drodze do jego spełnienia? Mogliby niczym w drodze na wakacje, podróżować od jednego zjazdu do drugiego – mając nie tylko kontrolę nad realizacją planu, ale również unikając tego paskudnego uczucia niespełnienia i zagubienia.

A swoją drogą… Czy chciałbyś pracować u szefa, który nigdy nie mówi ci nic miłego i absolutnie nigdy nie zauważa twoich postępów? To dlaczego sam dla siebie jesteś takim paskudnym szefem? Wyznacz cel i konkretne punkty pośrednie. Po osiągnięciu każdego – podziękuj sobie. Doceń to, powiedz sobie coś miłego i dodaj sobie energii do kolejnego etapu drogi.

 

Hamulec nr 2

Nie podejmujesz decyzji

 

No dobra, powiedzmy, że usiadłeś teraz, zamknąłeś oczy i powiedziałeś sobie „Tak, chcę dotrzeć tu i tu. Chcę za jakiś czas stać się tym i tym. Po tym poznam, że jestem w miejscu, do którego zmierzam”… Konkretnie, z terminem, może nawet i sposobem. Wszystko tutaj by się zgadzało, ale pojawia się jedno słowo, które rzuca ogromny cień na realizację twojego planu. Tym słowem jest… „chcę”, które wbrew oczekiwaniom przeciętnego trzylatka – nie ma absolutnie żadnej mocy sprawczej. Ja na przykład teraz, w ten cudowny upalny poranek chcę lody o smaku słonego karmelu. No ale… Właściwie to nie mam czasu, musiałabym przerwać pisanie tego artykułu, wybiję się z rytmu, a potem to nie wiem, czy znów wskoczę na falę, nawet nie mam gwarancji czy w pobliskim sklepie takie znajdę.… aaaa, dobra tam, może innym razem. Może później… Czy nie tak się właśnie kończy przynajmniej połowa realizacji twoich zamierzeń?

Pomyśl z drugiej strony, ile razy w twoim życiu było tak, że na coś się zwyczajnie uparłeś? Przypomnij sobie taką sytuację, kiedy mało, że okoliczności wcale nie były sprzyjające, to jeszcze ktoś (a może  nawet wszyscy) próbował wybić ci ten pomysł z głowy. Tobie jednak tak bardzo na tym zależało, że tupnąłeś nogą i powiedziałeś „to koniec rozmowy na ten temat – podjąłem decyzję i jej nie zmienię”. Choćby nie wiem co miałoby się wydarzyć wiedziałeś, że zrealizujesz swój plan. Inni co najwyżej machnęli ręką i odeszli bezradnie kiwając głową z dezaprobatą. Wyglądało to tak, jakby nagle dotarło do całego wszechświata, że  zrobisz to, co zamierzasz i nie ma sensu się z tym kłócić… A co, jeżeli w tym miejscu powiedziałbyś „chcę”, albo jeszcze gorzej „chciałbym”? Czy to by kogokolwiek przekonało? Czy przekonałbyś tym samego siebie?

Obierz sobie cel i podejmij niepodważalną decyzję o tym, że go osiągniesz. Bądź co prawda elastyczny w kwestii metod jego realizacji (czasami naprawdę głupio upieramy się przy rozwalaniu ściany, zamiast poszukać drzwi), ale nigdy nie odstępuj od decyzji o jego osiągnięciu. 

 

12 Hamulców Twojego Sukcesu

 

 

Hamulec nr 3

Gonisz za światełkiem

 

Bardzo częsta przypadłość dotykająca przedsiębiorców to tzw. pogoń za błyszczącym obiektem (z ang. shiny object syndrome). Mam wrażenie, że jest to szczególnie powszechne w obecnych czasach, kiedy to jesteśmy zalewani nieustającym strumieniem nowinek, technologii, narzędzi i trendów.

O syndromie SOS mówimy wtedy, gdy liczba realizowanych przez nas pomysłów zaczyna nas przerastać i odwracać naszą uwagę od faktycznego celu. Rozdrabniamy się i robimy wszystko na raz – niekoniecznie na temat. Jeszcze innym obliczem tego zjawiska jest brak konsekwencji w podejmowanych działaniach. Podążamy za modą, za trendami. Zaczynamy inwestować swój czas w rozwój swojej strony na facebooku, ale za chwilę gdzieś słyszymy, że dzisiaj nie istnieje ten, kto jeszcze  nie ma swojego kanału na YouTube. Postanawiasz więc natychmiast zająć się jego tworzeniem i promowaniem. W międzyczasie oglądasz webinar, w którym dowiadujesz się, że obecnie największy potencjał ma Instagram. Porzucasz więc natychmiast kanał i odtąd skupiasz na instagramie. To właściwie nigdy się nie kończy…

To nie dotyczy jedynie marketingu – SOS może dotykać nawet samej produkcji; Ile razy było tak, że rozpocząłeś tworzenie linii produktu ale gdzieś podpatrzyłeś, że właśnie weszła moda na coś kompletnie innego, więc natychmiast się temu oddałeś nie kończąc nawet poprzedniego projektu? I nie mówię tu o zdroworozsądkowym obserwowaniu trendów i podążaniu za oczekiwaniami twojego klienta. O pogoni za błyszczącym obiektem mówimy wtedy, kiedy zwyczajnie skaczesz z kwiatka na kwiatek aż w końcu zdajesz sobie sprawę z tego, że w zakresie żadnego z poszczególnych działań nie zbudowałeś nic konkretnego.

O tym zjawisku, oraz o przewadze koncentracji zamierzam napisać oddzielny artykuł.  Nie ukrywam, że sama jestem ofiarą tego syndromu, która od momentu uświadomienia sobie tego podjęła walkę, o której będę chciała wam opowiedzieć. Jest to niezwykle ciekawe i frapujące zjawisko o którym również bardzo dużo mówi się w literaturze. Zgłębiam właśnie to zagadnienie i sądzę, że już niebawem będę mogła je rozwinąć.

 

 

Hamulec nr 4

Czekasz na wolną chwilę

 

Byłoby idealnie, kiedy mógłbyś niczym Bill Gates wyjechać na miesiąc do chatki na odludziu i w odosobnieniu pracować tylko i wyłącznie nad osiągnięciem swojego celu… ale tak nie jest.  Nikt z nas nie jest Billem Gatesem, każdy ma swoje życie i zobowiązania. Rodzina, praca na etacie, milion codziennych zadań i zobowiązań. Ale postanowiłeś przecież  realizować swój cel, nieprawdaż? No tak. Zajmiesz się tym po pracy. Wieczorem, jak jeszcze starczy ci sił i twój mózg będzie chciał współpracować. A jak nie, to w środę, w kolejce do lekarza. Albo przez tą godzinę, co będziesz czekał na córkę jak ją zawieziesz  w piątek na lekcję tańca… A może uda się w niedzielę. Tak chociaż przez parę minut… 

No jeżeli w ten sposób chciałbyś do tego podejść, to ja niestety wielkiego sukcesu nie wróżę… Dopóki nie uznasz realizacji swojego celu za priorytet, nie zablokujesz czasu na pracę nad nim, nie wyegzekwujesz od swoich najbliższych aby również ten czas respektowali, bądź pewien, że zawsze znajdzie się coś ważniejszego. Nie mogę ci w tym miejscu powiedzieć co masz zrobić i jak to najlepiej zadziała u ciebie. Mogę najwyżej powiedzieć, jak to działa u mnie. 

W tej chwili zajmuję się rozwojem dwóch projektów (pracownia rękodzielnicza, oraz prowadzenie grupy Mój Biznes Rękodzieło i bloga), ale również codziennie działam w firmie poza domem. Mój czas pracy tam jest elastyczny i raczej nienormowany, ale z reguły zajmuje mi całe popołudnie do wieczora. Bardzo lubię pracować w skupieniu i korzystać z tego, że jestem sama i nikt mnie nie rozprasza. Praca gdzieś, w międzyczasie, w trakcie innych czynności – kompletnie odpada. Postanowiłam więc, że nad realizacją wspomnianych projektów będę pracowała rano, kiedy nie ma nikogo w domu. Wstaję więc codziennie o szóstej (albo wcześniej), zaparzam kawę, przełączam telefon w tryb samolotowy i uruchamiam na komputerze i w telefonie aplikację forest, która nie pozwala mi korzystać z internetu w czasie mojej pracy. Pracuję w ten sposób przez kilka godzin blokując wszystko, co mogłoby mnie rozproszyć.

Zauważyłam, że tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia, czy w ten sposób pracuję przez pięć godzin czy przez dwie. Najważniejsze w tym systemie jest skupienie i całkowite odcięcie, oraz systematyczność. Zdecydowanie jest też dobrze (o ile to możliwe) pracować codziennie o tej samej porze. To powoduje, że już przed przystąpieniem do pracy mózg nastawia się na odpowiednie fale i działa z najwyższą wydajnością.

12 Hamulców Twojego Sukcesu

 

 

Hamulec nr 5

Jesteś Perfekcjonistą

 

Zastanawiam się ile osób w tym momencie uśmiechnęło się pod nosem do siebie – a już szczególnie pośród rękodzielników… Perfekcjonizm to jakaś absolutna plaga naszych czasów. Gdzieś popełniliśmy jakiś błąd, przez który dotychczas cenione i pozytywne cechy, takie jak rzetelność, praca nad sobą i dążenie do wysokiej jakości działań zamieniły się w obsesję na punkcie idealności, która blokuje. Wydaje mi się, że duży wpływ na to ma rozpoczęty w latach ’80 tzw. wyścig szczurów (który obecnie przechodzi chyba jakiś kulminacyjny punkt), ale na pewno nie bez znaczenia jest również potężny wpływ internetu na kreowanie postaw i zachowań. Czy nie jest tak, że wielu ludzi, kiedy tylko napatrzy się na tych wszystkich „ludzi sukcesu”, idealnie piękne postacie w drogich ubraniach i luksusowych apartamentach – czuje, że w ich życiu coś poszło nie tak? Czy nie jest tak, że muszą dać z siebie kilkaset procent, żeby temu dorównać? No i w końcu… Czy nie jest tak, że nie chcemy wypuścić efektu naszej pracy  na światło dzienne, dopóki absolutnie każdy jego element, otoczka oraz zaplecze nie będzie idealne?

Żebym nie została źle zrozumiana… Absolutnie nie namawiam cię do działania na pół gwizdka, tworzenia swoich prac na kolanie i wypuszczania bubli. Co to, to nie – bardzo doceniam wysoką jakość i uważam, że zwyczajnie nie każdy produkt nadaje się do sprzedaży. Ustal sobie jednak jakąś granicę minimalną, kiedy będziesz mógł uznać, że produkt jest gotowy. Przecież dalej możesz pracować nad udoskonalaniem szczegółów. Nie pozwól się jednak zablokować, bo zanim wypuścisz jeden produkt, twoja konkurencja będzie kończyła kolejną serię. Zanim ty się ujawnisz, inni będą już odnotowywali regularną sprzedaż. Rób to, co robisz najlepiej jak potrafisz, ale… nie daj się zwariować!

 

 

Hamulec nr 6

Boisz się porażki

 

Kolejna bolączka wielu osób – również związana z perfekcjonizmem. Oczywiście, że nikt nie lubi przegrywać czy czuć, że coś mu nie wyszło. Ale… czy tak da się w ogóle żyć? W końcu nie myli się ten, co nic nie robi.

Ja na przykład uwielbiam porażki. No dobra… To nie tak, że specjalnie próbuję do nich doprowadzać – zawsze staram się wszystko robić najlepiej na dany moment i okoliczności, ale naprawdę kiedy tylko coś mi nie wyjdzie, cieszę się, że mogę wyciągnąć lekcję i następnym razem zadziałać choć trochę lepiej. Sam pomyśl… Czy bez tych wszystkich (nawet krytycznych) błędów, jakie popełniłeś w swoim życiu, byłbyś dziś tym, kim jesteś? Czy miałbyś te umiejętności? Tą wiedzę? Legenda głosi, że Thomas Edison, zanim stworzył żarówkę, próbował tysiące razy zastosować różne materiały do zbudowania żarnika. Podobno zapytany kiedyś o liczbę porażek jakie odniósł, miał odpowiedzieć „nie odniosłem ani jednej porażki. Odkryłem tysiące materiałów, które się do tego nie nadają”. 

Jakkolwiek drastycznie to teraz nie zabrzmi – pomyśl tylko. Czy w dniu twojego pogrzebu, twoi bliscy i przyjaciele będą wspominać porażki, które odniosłeś w trakcie realizacji swoich planów? Czy świat zapamięta cię po tym, co ci nie wyszło? Musisz przyznać, że żeby tak było – musiałoby to być doprawdy spektakularne.  O strachu przed porażką mówi chyba każdy autor książek dotyczących rozwoju osobistego. Anthony Robbins mówi o porażce, jako o najważniejszej i najcenniejszej wartości w rozwoju. Zauważa on, że osiągając mniejszy lub większy sukces najczęściej po prostu się cieszymy, może jakoś celebrujemy i bezrefleksyjnie idziemy dalej. W gruncie rzeczy daje nam to niewielką wartość trwałą. Dopiero porażka zmusza nas do zastanowienia się nad przyczynami, przebiegiem i wnioskami. To właśnie ona daje nam najcenniejszą lekcję. Bronnie Ware z kolei przeprowadziła serię wywiadów z ludźmi w ostatnich dniach ich życia. Może to nic odkrywczego co powiem, ale niewielu z nich żałowało tego, co w życiu zrobili (oczywiście nie mówimy tu o jakichś drastycznych przestępstwach). Jeżeli ktoś z nich odczuwał głęboki żal, zazwyczaj był on spowodowany tym, że nigdy się nie odważyli na realizację swoich pragnień i celów w obawie przed porażką.

 

 

12 Hamulców Twojego Sukcesu

 

 

Hamulec nr 7

Brak ci rutyny

 

Kolejną książką, do której nie tylko się odniosę, ale również serdecznie Ci polecę jest „Pstryk” autorstwa braci Heath. W dwóch słowach, porównują oni działania człowieka do podróży na słoniu. Jeździec, który kieruje jest racjonalny, analizuje, myśli, rozdrabnia i… zazwyczaj kręci się w kółko (chyba, że wyznaczysz mu konkretną mapę). Słoń z kolei jest emocjonalny, daje się ponieść chwilowym zachciankom i słabościom. Nie chce iść długą i żmudną trasą, nawet gdyby czekała go za to sowita uczta – jeżeli tylko po drodze napotka chociaż niewielkie krzaczki do których może zboczyć. Słoń jest również podatny na lęki – jeżeli droga jest niepewna, wiąże się z potencjalnym zagrożeniem – stanie w miejscu i nie pójdzie. Nie i już… Całe nasze życie to walka pomiędzy jednym a drugim – co oczywiste – niestety z przewagą potężnego słonia, który jeżeli nie jest odpowiednio zmotywowany – zrobi po prostu to, co chce. Jeżeli nie rozumiesz o czym mówię, przypomnij sobie ostatni moment, kiedy twój jeździec postanowił popracować nad figurą na lato, ale po drodze do tego celu słoń napotkał na deser lodowy, zimne piwo albo smakowity kawałek pizzy z dodatkowym serem… 

Nie będę tutaj spojlerować książki – na prawdę warto przeczytać ją całą, ale powiem tylko, że jedną z przedstawionych metod, która pozwala nam nieco oszukać słonia i odciążyć jeźdźca (w momencie, kiedy jest zmęczony szarpaniem się ze słoniem, staje się zupełnie bezwolny) jest ustalenie sobie rutyny, odpowiedniego środowiska oraz tzw. spustów, których uruchomienie będzie wyzwalało konkretne zachowania. O blokowaniu sobie czasu i sprzyjającej przestrzeni mówiłam wyżej. Czym są spusty? Są to wyzwalacze, których pojawienie się jest dla nas sygnałem, że coś się za chwilę wydarzy. Spustem jest czerwone światło na drodze, które powoduje naciśnięcie na hamulec jeszcze zanim do końca sobie to uświadomisz. Spustem takim jest wieczorynka, która sygnalizuje twojemu dziecku, że za chwilę będzie się szykowało do spania. To dzwonek w teatrze, który powoduje, że idziesz na drugą część spektaklu nie do końca zdając sobie sprawę z tego co robisz. 

Stwórz swoją rutynę pracy i spusty, które nastawią cię do działania. Dla mnie takim spustem jest poranna kawa. Co rano robię automatycznie to samo – wstaję, myję twarz i zęby, przełączam telefon w tryb samolotowy, włączam aplikację forest, robię sobie kawę i jestem gotowa do pracy. Nie muszę się na to specjalnie nastawiać, ponieważ zarówno mój słoń jak i jeździec są na dobrze znanej sobie drodze, minęli poszczególne drogowskazy i wiedzą co je za chwilę czeka. 

Kurs Strategia Firmy Rękodzielniczej

Kup tylko do 30 czerwca

 

Plan bieżący

Strategia strategią, ale Ty musisz wiedzieć jak ją realizować krok po kroku. Jeżeli planowanie dnia, tygodnia czy miesiąca nie jest twoją najmocniejszą stroną – witaj w klubie i spróbuj metody odwrotnej. U mnie sprawdza się ona doskonale.

Metoda odwrotna planowania polega na stworzeniu wizji ostatecznego celu do jakiego chcesz dotrzeć, a potem stopniowego podejmowania decyzji, co do celów pośrednich, które będą miały do niego doprowadzić. 

To proste: Najpierw zastanów się jak wygląda ta twoja „meta” o której mówiliśmy na początku. Jak wygląda twoje życie po osiągnięciu tego celu? kiedy poznajesz, że już go osiągnąłeś? Następnie, kolejno zastanów się, jaki cel pośredni musiałbyś osiągnąć w ciągu 10 najbliższych lat, żeby być już na ostatniej prostej do całkowitej realizacji. Potem pomyśl gdzie musisz być za 5 lat, co doprowadzi cię do realizacji swojego założenia za 10 lat. Domyślasz się już, że potem pozostaje ci tylko zdecydować co jest twoim celem pośrednim do zrealizowania za 3 lata, co za rok, co w ciągu najbliższego kwartału, miesiąca – a więc nad czym powinieneś się skupić w tym tygodniu.

 

 

12 Hamulców Twojego Sukcesu

 

 

Hamulec nr 9

Robisz plan i nigdy nie wracasz

 

Kto robi plan roczny pierwszego stycznia ręka w górę? A kto do niego wraca w trakcie roku? No właśnie… Zrobienie planu, napisanie go, to jedno. Ale jeżeli nie kontrolujesz  jego realizacji, to trochę jakbyś przed wyjazdem w daleką podróż stworzył dokładną mapę a potem po drodze nawet nie patrzył na znaki. No przecież to jest absolutnie bez sensu…

Niezależnie od tego, czy mówimy o realizacji strategii długoterminowej czy planu bieżącego – zawsze trzeba w ich trakcie przewidzieć czas na sprawdzenie, czy podążamy zgodnie ze swoimi wytycznymi, we właściwym kierunku oraz czy w międzyczasie nie pojawiły się jakieś okoliczności które wpłynęły na konieczność jego modyfikacji. Już teraz weź kalendarz i zapisz w nim wydarzenie cykliczne bez daty zakończenia. Na początku raz w miesiącu (albo jeszcze lepiej raz na tydzień), potem maksymalnie raz na kwartał umów się sam ze sobą na kilka godzin po to, aby spokojnie zweryfikować dotychczasową realizację twoich planów, najbliższe kroki oraz wszystkie czynniki, które mogły ulec zmianie.

 

 

Hamulec nr 10

Jesteś sprinterem

 

Jak o tym myślę, nasuwa mi się natychmiast grafika przedstawiająca dwie kopiące pod ziemią osoby próbujące dotrzeć do złota. Jedna z nich, tuż przed osiągnięciem sukcesu wycofuje się z poczuciem porażki. Na pewno gdzieś to kiedyś widziałeś.

Niestety wiele osób jest – nie bójmy się tego powiedzieć – po prostu narwanych. Podejmują jakieś działanie, mają w związku z tym masę postanowień, są nawet gotowi zainwestować spore sumy i… natychmiast chcą otrzymać gratyfikację. Oczywiście, raz na wiele tysięcy przypadków trafi się akurat na żyłę złota, na projekt, który już w pierwszym miesiącu przyniesie sukces i ogromne dochody. Ale tak jest niestety rzadko.

Z reguły przez krótszy lub dłuższy czas musisz inwestować swój czas i wysiłek – nawet zupełnie za darmo, oraz stopniowo budować coś, co w dłuższej perspektywie się zwróci (a może i nie – niestety takie ryzyko jest również wpisane w prowadzenie biznesu). Jeżeli jesteś osobą niecierpliwą, która wpada we frustrację jeżeli natychmiast nie widzi wyników swojej pracy, własna firma jest raczej średnim pomysłem. Zdecydowanie pracując u kogoś, znacznie szybciej zobaczysz swoje wynagrodzenie.

Ach, i pamiętaj… Zazwyczaj, kiedy inspirujesz się innymi, widzisz zaledwie czubek góry lodowej. Ty widzisz efekt ich pracy i być może sukces, jaki w tej chwili świętują, ale nie widzisz całego okresu przygotowań, jakie były wcześniej. Pamiętaj, że nawet złoty medalista w sprincie nie dostaje tak naprawdę nagrody za przebiegnięcie tych kilkuset metrów w kilka sekund, ale w rzeczywistości za pokonanie wielu dziesiątek kilometrów na codziennych, żmudnych treningach.

 

 

12 Hamulców Twojego Sukcesu

 

 

Hamulec nr 8

Działasz bez planu

 

Jeżeli brałeś udział w moim kursie Strategia Firmy Rękodzielniczej, pamiętasz być może część, w której mówiłam o przygotowaniu się do podróży. Rozmawialiśmy o tym, że ludzie poświęcają minimum kilka minut na sprawdzenie trasy do kina, nie mówiąc już o planowaniu tygodniowych wakacji. Czy to nie jest absurdalne, że ani chwili nie poświęcają na zaplanowanie podróży na kilka albo nawet kilkadziesiąt lat? Podróży, jaką jest prowadzenie własnej firmy?

Szczerze mówiąc, zawsze uważałam, że planowanie jest przereklamowane. Rozbawiała mnie ta „moda” na plany, wyznaczanie zadań i opracowywanie strategii. Znałam swoje mocne strony, wiedziałam, że szybko się uczę, orientuję w nowych przestrzeniach i odnajduję w nowych warunkach. Uważałam się za mistrza wielozadaniowości i Zosię – Samosię, co poradzi sobie ze wszystkim…  Nie potrzebowałam się do niczego przygotowywać ani niczego planować. Wierzyłam, że będę robić to, co wymaga dana chwila a sukces przyjdzie sam. Brzmi jak pycha? No i słusznie brzmi, bo to właśnie była pycha. Dziś wiem, że taki sposób myślenia to absolutny brak pokory i nadmierna wiara w swoje możliwości. Dziś wiem, że plan działania jest absolutnie konieczny.

Niewątpliwie, jeżeli chodzi o efektywne planowanie – każdy musi znaleźć swój własny system. Dla jednych może to być metoda Davida Allena „Getting Things Done” (ma rzeszę zwolenników, ale jest absolutnie nietrafiona akurat dla mnie), dla innych metoda Jednej Rzeczy Gary’ego Kellera, czy metoda określania priorytetów Esencjalisty wg Grega McKeowna. Nie ważne tak na prawdę jaką metodę będziesz stosować. Ważne, żebyś jakiś ten plan miał. Plan powinien według mnie być wykonany w dwóch wersjach:

 

Strategia długofalowa

Nawiązując do pierwszego punktu – musisz wiedzieć dokąd zmierzasz. Ale nie tylko – musisz wiedzieć jakie elementy składają się na ostateczny kształt twojej działalności, oraz po kolei te elementy przemyśleć i opracować. To trochę jak regał, który ma jakąś określoną liczbę półek, które musisz zagospodarować tak, aby na żadnej nie pozostawić przestrzeni dla bałaganu.

Uważam, że strategia jest absolutnie najważniejszym etapem każdego projektu. Jest to wyraz największej odpowiedzialności i zdecydowania co do kierunku i celów, jakie chcesz osiągnąć. I nie mówię tego tylko po to, żeby zainteresować cię moim kursem, aczkolwiek gorąco do niego zachęcam. Jeżeli będziesz chciał z niego skorzystać – masz moje słowo, że nie pożałujesz. Otrzymałam już opinie od kilkudziesięciu osób, które zapoznały się z materiałem w pierwszej edycji – i wierz mi albo nie – pośród nich nie było ani jednej negatywnej. Co więcej, już kilkadziesiąt osób zdecydowało się na jego zakup w przedsprzedaży, a to o czymś świadczy… Jeżeli uznasz, że ten kurs jest ci niepotrzebny, ponieważ doskonale wiesz jak stworzyć doskonałą strategię swojej małej firmy – absolutnie nie będę nalegać. Jeżeli jednak chcesz, abym nauczyła cię krok po kroku jak ją porządnie zrobić, albo po prostu chciałbyś zapoznać się ze szczegółami i zawartością tego kursu, kliknij w przycisk poniżej.

 

 

 

Hamulec nr 11

Nie korzystasz z pomocy

 

Dokładnie tak jak w tytule. Jesteś przysłowiową Zosią Samosią, która albo zrobi wszystko sama, albo przynajmniej po kimś poprawi, albo jeżeli nie umie to się nauczy – tracąc na to czas i pieniądze (które na przykład można by w tym czasie zarobić). O ile lepiej byłoby  oddelegować to komuś i zająć się ważniejszymi sprawami? To się tyczy zarówno ludzi – może pracowników, a może zewnętrznych usługodawców, jak i narzędzi, które usprawnią twoje działania.

W natłoku narzędzi stworzonych do ułatwienia prowadzenia działalności można się na prawdę zagubić. Jest ich po prostu niezliczona ilość. Kalendarze, planery, systemy do zarządzania zadaniami, do obsługi księgowości czy automatycznego mailingu. Nie zachęcam cię do korzystania ze wszystkich – to wbrew pozorom też pożera czas. Bądź jednak otwarty, szukaj, testuj i dobieraj te, które są dla ciebie najlepsze.

Inną formą pomocy – z której według mnie jedynie głupiec rezygnuje – jest wiedza. Pomyśl ile wysiłku, czasu i pieniędzy oszczędzasz, korzystając z wiedzy innych. Takim nieocenionym źródłem wiedzy są oczywiście książki, ale również kursy. Pomyśl, że ktoś się przez wiele lat uczył czegoś na własnej skórze. Próbował co działa a co nie. Nierzadko utopił ogromne sumy pieniędzy oraz popełnił całą masę błędów. Kto wie… Może nawet na pewnym etapie stracił wszystko. Dzisiaj taka osoba udostępnia ci całą swoją zdobytą wiedzę, całe te lata i koszty porażek po to – żebyś ty mógł to posiąść w ciepłym zaciszu swojego bezpiecznego domu, najwyżej w kilka dni. Bez żadnego ryzyka…  Nigdy co prawda nie byłam jakimś potentatem finansowym, ale mogę z całą pewnością stwierdzić, że w wyniku moich błędów straciłam na pewno kilkadziesiąt (a może nawet więcej) tysięcy złotych. Tyle kosztował mnie kurs, jaki odebrałam od życia. Dziś, bogatsza o tą wiedzę – a przede wszystkim o popełnione błędy i odniesione sukcesy – mogę ją tobie odstąpić za kilkadziesiąt złotych. Warto? Według mnie warto. Kierując się takim rozumowaniem, nieustannie korzystam z wiedzy, jaką oferują mi inni i jestem im za to ogromnie wdzięczna.

 

 

Hamulec nr 12

Jesteś w złym stadzie

 

Ostatnim – ale na pewno nie najmniej hamującym czynnikiem na twojej drodze jest środowisko w jakim żyjesz. Ten aspekt znowu podzielę na dwie kategorie – ludzi i przestrzeń.

Jedna z teorii dotyczących osobowości człowieka mówi, że każdy z nas jest sumą pięciu dorosłych osób, którymi jest otoczony. Kiedy wchodzimy z kimś w relację – niezależnie, czy jest to małżonek, przyjaciel, współpracownik czy sąsiad – i zaczynamy spędzać z nim więcej czasu, nasz charakter nieco się zmienia. W zależności od naszej podatności na taki wpływ, potrafi nam się nieco zmienić sposób widzenia świata, preferencje polityczne, zachowanie, a nawet sposób mówienia albo poruszania się. Co za tym idzie – im bardziej otaczasz się takimi osobami, które „życzliwie” będą ściągały cię w dół (a daj sobie spokój! Idź do „prawdziwej” pracy. No i po co? Czy to warto?… chyba nie muszę wymieniać dalej), są zgorzkniałe, bierne i same nie robią nic ze swoim życiem – tym trudniej tobie będzie się wyrwać z takiego systemu wzorców. Rada? Bardzo prosta – szukaj osób, które są od ciebie dalej na drodze do osiągnięcia sukcesu, który tobie się marzy. Otaczaj się takimi osobami do których instynktownie będziesz chciał dorównać. Takimi, które zmotywują cię do działania, a jeżeli nawet skrytykują – na pewno będzie to krytyka konstruktywna, która w szerszej perspektywie przyniesie ci korzyść i doda wiatru w żagle a nie podetnie skrzydła. I przede wszystkim – tak jak uczy Fryderyk Karzełek – nigdy nie słuchaj opinii tych, którzy nawet przez chwilę nie byli tam, gdzie ty chcesz się znaleźć.

A co z otoczeniem? Trudno przecenić wpływ, jaki ono ma na twoją postawę, sposób myślenia, uczucia a przede wszystkim standardy jakich oczekujesz w życiu. Wiele osób przyzwyczaja się do godzenia się na minimum (a czasem nawet poniżej). Godzą się na słabe warunki życia, na mizerne warunki pracy i na łaskę albo niełaskę innych. Hodują w sobie przyzwolenie na życie zgodne z bardzo niskimi standardami. Zadowalają się ochłapami, które życie wyrzuci w ich kierunku i oszukują samych siebie, że jest im z tym dobrze. O tym również obszernie mówi Tony Robbins i warto się temu przyjrzeć. Istnieje ogromna różnica pomiędzy docenianiem i umiejętnością cieszenia się nawet z niewielkich rzeczy, a godzeniem się i zadowalaniem tym, co znajduje się poniżej naszego standardu. Krótko mówiąc – aby zmienić coś w swoim życiu, karierze, firmie – należy zacząć od podniesienia standardu do którego trzeba jak najszybciej dotrzeć i nigdy po żadnym pozorem nie zgadzać się na nic, co do niego nie dorównuje.

 

No i jak? 

Czy odnajdujesz siebie w którymś z dwunastu przypadków wymienionych powyżej? Mam szczerą nadzieję, że nie we wszystkich – chociaż jeżeli tak by było, przynajmniej miałbyś gotową odpowiedź na to, dlaczego cały czas masz wrażenie jakbyś stał w miejscu. 

Proszę, podziel się ze mną swoimi spostrzeżeniami w komentarzu, a jeszcze lepiej – włóż piórko w moje skrzydło i pomóż mi się rozwijać udostępnianiąc ten artykuł dalej w świat! A może są jeszcze jakieś hamulce, które ty napotykasz na swojej drodze? Jeżeli tak, to jakie? Jak sobie z nimi radzisz?

Pamiętaj również o przedsprzedaży kursu Strategia Firmy Rękodzielniczej, która trwa do 19 czerwca i tylko do tego dnia można kupić go w niższej o 25% cenie. Pomyśl tylko… Jeżeli już teraz rozpocząłbyś pracę nad opracowaniem porządnej strategii, gdzie będziesz za rok a gdzie za pięć lat? DZIŚ jest najlepszym momentem, żeby podjąć swoją decyzję!